Obrońcy praw zwierząt chcą likwidacji konnych zaprzęgów do Morskiego Oka. Ich zdaniem zwierzęta przemęczają się ciągnąc pod górę zbyt dużą liczbę turystów. Tatrzański Park Narodowy przekonuje, że ocena jest przesadzona. - Gdy wrócą z Morskiego Oka, to godzinę odpoczywają czekając ponownie na swoją kolej. Robią 2-3 rundy dziennie – mówi pracownik TPN.
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami wysłało do Tatrzańskiego Parku Narodowego dwie ekspertyzy o przeciążeniu koni na trasie do Morskiego Oka. TPN od roku dysponuje jednak własną ekspertyzą, która wskazuje na co innego.
„Konie nie są przemęczone”
Park podkreśla, że ekspertyza przygotowana przez dr Macieja Jackowskiego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie wykazuje, że nie dochodzi do przemęczenia koni. – Do tego konie pokonują 2-3 trasy dziennie. Gdy wrócą z Morskiego Oka to godzinę, półtorej odpoczywają czekając ponownie na swoją kolej – podkreśla Łukasz Janczy z TPN.
Janczy podaje, że konie jeżdżące na trasie do Morskiego Oka są cały czas badane. – Stosujemy pulsometr, który mierzy tętno konia co jedną sekundę. W urządzenie jest wbudowany GPS, więc my dostajemy wykres przedstawiający pracę serca konia na każdym odcinku trasy, i na wzniesieniach, i na płaskich fragmentach. Wyniki jednoznacznie pokazują, że pomiary są w normie – zaznacza Janczy.
„Drastyczne przeciążenie koni”
Pracownicy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami uważają jednak, że "dochodzi do drastycznych przeciążeń” koni ciągnących wozy z turystami na trasie do Morskiego Oka. Ekspertyzy na zlecenie obrońców praw zwierząt przygotowało dwóch niezależnych badaczy: dr inż W. Pewca, były pracownik Instytutu Energetyki w Łodzi oraz mgr A. Gągol, doktorant na Wydziale Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. KTOZ do ekspertyz dołączył raport dotyczący długości życia koni z Morskiego Oka oraz petycję w sprawie likwidacji transportu konnego, podpisaną przez ponad 2 tysiące osób w ciągu 2 miesięcy od jej opublikowania.
– W ubiegłym roku w rzeźniach straciło życie 14 procent koni pracujących w Morskim Oku. Nie dzieje się tak bez powodu. Jest to wina przeładowanych wozów oraz ukształtowania trasy, na której pracują konie – mówi Beata Czerska z Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Kto popełnił błąd?
Obrońcy praw zwierząt zbadali również ekspertyzę, z której korzysta TPN.
– Ekspert TPN popełnił kardynalne błędy w podstawowych obliczeniach, m.in. pomylił jednostkę współczynnika oporu oraz nie uwzględnił ciężaru koni w wyliczeniach rzeczywistych sił uciągu na podjazdach, w wyniku czego doszło do ich 10-krotnego zaniżenia. Można podejrzewać, że te błędy nie zostały popełnione przypadkowo. Przecież celem tej ekspertyzy było uspokojenie opinii publicznej i zamknięcie wszystkim ust po sfilmowanej przez turystę i nagłośnionej przez media agonii zaprzęgowego konia Jordka w roku 2009 – ocenia Cezary Wyszyński z Fundacji Viva!
TPN odpiera zarzuty i broni się:
– To KTOZ błędnie przyjął kąt nachylenia na trasie, który nie jest ciągle taki sam, są momenty płaskiej drogi. Stąd zapewne wyszły im takie, a nie inne wyniki – zauważa Janczy. - Zwrócimy się do którejś uczelni z prośbą o zweryfikowanie i ustosunkowanie się do obydwóch ekspertyz. Na razie są ze sobą sprzeczne – mówi Janczy.
Do tego momentu nie wiadomo, czy konie będą kolejny sezon wozić turystów do Morskiego Oka, czy jednak TPN będzie zmuszony do likwidacji zaprzęgów. Dalsze podjęcie działań w tej sprawie zależy od oceny sprzecznych ekspertyz przez niezależną uczelnię.
Tymczasem obrońcy zwierząt postanowili zobrazować całą sytuację zmianą logo TPN z kozicy na zdychającego konia.
Autor: nf//kv/k / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN 24