- Burmistrz mi powiedział: trafiło się pani rzutem na taśmę - opowiada Marzena, która po trzech latach doczekała się mieszkania socjalnego dla siebie i dwójki dzieci. - Uskrzydlona poleciłam, żeby je zobaczyć. I co? Zero łazienki, toalety, popękana podłoga i sypiący się piec. Oto moje nowe mieszkanie: były magazyn sklepowy - mówi. Urzędnicy stawiają sprawę jasno: - To prawda, ono nie nadaje się na razie do zamieszkania. Ale to tylko była luźna propozycja.