Generał Paweł B., który nadzorował ochronę tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska w Smoleńsku i Katyniu dostał wezwanie do prokuratury w charakterze podejrzanego. W czwartek, w Prokuraturze Okręgowej Warszawa - Praga usłyszy zarzut niedopełnienia obowiązków. Prokuratura oficjalnie potwierdziła ustalenia tvn24.pl
Z kręgów zbliżonych do Biura Ochrony Rządu dowiedzieliśmy się, że pod koniec tygodnia do siedziby BOR dotarło wezwanie dla gen. B. W czwartek 9 lutego ma stawić się w prokuraturze jako podejrzany. Zapytaliśmy prokuratorów, czy to prawda.
- Potwierdzam, wezwaliśmy jednego z funkcjonariuszy BOR na przesłuchanie w charakterze podejrzanego – odpowiedziała tvn24.pl Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej na warszawskiej Pradze.
Czy chodzi od wiceszefa BOR? - Tak – potwierdziła prokurator Mazur.
Szef ochrony prezydenta
Takie wezwanie oznacza, że prokurator sporządził już postanowienie o przedstawieniu zarzutów, zatem formalnie gen. Paweł B. już jest podejrzanym. Jeżeli prokuratura skieruje do sądu akt oskarżenia, wiceszefowi BOR może grozić do trzech lat więzienia.
45-letni generał Paweł B. pracuje w BOR od 1991 roku. Zaczynał jako zwykły funkcjonariusz, doszedł aż do szczebla szefa ochrony prezydenta. Według informacji na stronie internetowej Biura, gen B. „jest odpowiedzialny za profesjonalne wykonywanie zadań służbowych realizowanych przez podległy zarząd działań ochronnych w zakresie ochrony osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie oraz delegacji zagranicznych przebywających na terenie Rzeczypospolitej”.
Nie kontrolowali Rosjan, chociaż powinni
Śledczy uważają, że gen. B. jest odpowiedzialny za brak należytej ochrony wizyt premiera 7 i prezydenta 10 kwietnia w Smoleńsku i Katyniu. Główne błędy BOR to brak zadbania o bezpieczeństwo państwowych VIP-ów na lotnisku Siewiernyj. Ustaliśmy, czego zdaniem prokuratury nie zrobili funkcjonariusze i za co – według śledczych – odpowiedzialny jest generał B.
BOR nie wiedział jak zareagować w sytuacji, gdyby na płycie lotniska doszło do zamachu na premiera lub prezydenta. Oficerowie nie wiedzieli bowiem jakie są drogi ewakuacyjne ani gdzie są miejsca, w których mógłby się ukryć snajper. Nie mieli też informacji, gdzie na pasie startowym mogły być miejsca umieszczenia potencjalnych ładunków wybuchowych. Także ochrona osobista Kaczyńskiego i Tuska nie miała takich informacji. Przez to oficerowie nie wiedzieli nawet, w którą stronę powinni uciekać z premierem i prezydentem, by ich ochronić przed potencjalnym zamachem;
Biuro oddało służbom rosyjskim obowiązek dbania o bezpieczeństwo polskiego premiera i prezydenta w trakcie ich pobytu na lotnisku. Jednak śledczy uważają, że Biuro także poza granicami Polski jest aktywnym "elementem ochrony". Obowiązkiem BOR było skontrolowanie pracy Rosjan i uzyskanie informacji, w jaki sposób będą ochraniać Tuska i Kaczyńskiego. A tego – według ustaleń śledczych – BOR nie zrobił;
Lotnisko Smoleńsk – Siewiernyj było według nomenklatury BOR „miejscem czasowego pobytu” szefa rządu i prezydenta. Fakt, że lotnisko nie było używane nie powinno mieć żadnego znaczenia dla sposobu ochrony Tuska i Kaczyńskiego. Ważne było tylko to, że jest to miejsce, w którym premier i prezydent przesiadają się z samolotu do aut, by dalej jechać do Katynia. Dlatego teren lotniska powinien być dokładnie sprawdzony przez BOR;
Oficerowie tłumaczyli, że w kwietniu 2010 roku nie zostali dopuszczeni do rekonesansu lotniska, bowiem nie chcieli się na to zgodzić Rosjanie. Jednak prokuratorzy zdobyli dowody, że przy wcześniejszych wizytach BOR był bardziej stanowczy. Tak było w trakcie jednej z wizyt w 2007 roku. Wtedy też oficer BOR nie został dopuszczony do rekonesansu, ale interweniowało szefostwo i Rosjanie ulegli. Polacy zauważyli wtedy, że niektóre fragmenty płyty lotniska są potencjalnie groźne i poprosili o naprawę. Rosjanie – wg materiałów śledztwa – spełnili te życzenia.
Biegli krytykują
Biuro wielokrotnie już twierdziło, że dobrze zadbało o bezpieczeństwo prezydenta Kaczyńskiego i premiera Tuska w trakcie ich wizyt w Smoleńsku i Katyniu dwa lata temu. - Funkcjonariusze dopełnili wszystkich swoich obowiązków przy obu wizytach - powtarzał mjr Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik Biura.
Niecały tydzień temu prokuratura ujawniła główne ustalenia biegłych, którzy ocenili pracę BOR. Eksperci uznali, że doszło do nieprawidłowości, które miały wpływ na obniżenie bezpieczeństwa premiera i prezydenta - mówiła tvn24.pl prokurator Mazur. Zdaniem biegłych „działanie BOR obniżyło bezpieczeństwo premiera i prezydenta”
Krzywdząca opinia
BOR-u bronił szef MSW. - Opinia biegłych w sprawie zabezpieczenia przez BOR wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku jest jedynie jednym z dowodów w sprawie. Nie daje żadnych podstaw do wyciągania wniosków o odpowiedzialności funkcjonariuszy biura – mówił minister Jacek Cichocki.
Z kolei generał Mariusz Janicki, szef BOR stwierdził, że opinia biegłych jest krzywdząca dla oficerów, którzy zginęli w Smoleńsku. Zarówno Janicki jak i Cichocki podkreślali, że sprawę badała też Najwyższa Izba Kontroli i nie znalazła takich błędów w działaniu BOR, jak biegli powołani przez prokuraturę.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: admin-smolensk.ru