W czwartek odbył się dalszy ciąg przerwanej w środę debaty o Narodowym Instytucie Wolności, który ma regulować finansowanie organizacji pozarządowych. Do gmachu parlamentu ponownie próbowali wejść przedstawiciele organizacji. Znów nie zostali jednak wpuszczeni.
Senacka debata na temat przygotowanej przez rząd ustawy o Narodowym Instytucie Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego odbyła się w dwóch częściach. Rozpoczęła się w środę i była kontynuowana podczas czwartkowych obrad Senatu. Na jej podstawie będzie można m.in. przydzielać środki organizacjom pozarządowym, co wzbudza sporo kontrowersji wśród członków tych organizacji.
W środę do Senatu próbowali wejść przedstawiciele organizacji pozarządowych, by przysłuchiwać się obradom. Udało się to tylko dwóch osobom, które wcześniej wicemarszałek Bogdan Borusewicz wpisał na listę jako swoich gości.
Próba wejścia
W czwartek do gmachu parlamentu po raz drugi próbowali wejść przedstawiciele organizacji pozarządowych. Nie zostali wpuszczeni, bo w biurze przepustek nie było żadnej listy z nazwiskami osób uprawnionych do wejścia.
- Proszę pana nie ma żadnej listy - mówił strażnik marszałkowski do jednego z przedstawicieli organizacji pozarządowych.
- Ja wiem, że ta lista tu jest. Jestem zaproszony na komisje senacką przez pana marszałka Borusewicza - przekonywał przedstawiciel NGO-sów. W odpowiedzi od strażnika usłyszał, aby brak zgłoszenia wyjaśnił w sekretariacie marszałka Borusewicza.
- Skoro pan marszałek twierdzi, że ma pan być zgłoszony, to proszę to wyjaśnić - kontynuował strażnik.
Przedstawiciel NGO dopytywał, czy powodem tego, że nie może wejść jest jedynie to, że nie ma go na liście, czy to, że ma zakaz wejścia do Sejmu. - W systemie nie jest pan zgłoszony, ani nie ma żadnej listy. Dlatego proszę to wyjaśniać w gabinecie pana marszałka - powtórzył strażnik.
Brak zgłoszenia
Do środowej próby wyproszenie z debaty dwóch przedstawicieli organizacji pozarządowych Sejm odniósł się w komunikacje na stronie internetowej.
"Przedstawiciele NGO zostali wprowadzeni na salę obrad przez wicemarszałka Senatu Bogdana Borusewicza "tylnymi drzwiami", z pominięciem regulaminowych procedur obowiązujących w Senacie. Każdy obywatel ma prawo przysłuchiwać się debatom w Senacie. Wymaga to jednak cześniejszego zgłoszenia" - czytamy w wiadomości.
Według komunikatu, straż marszałkowska miała prawo interweniować na miejscu, ponieważ przedstawiciele NGO nie zgłosili chęci uczestniczenia w obradach minimum 24 godziny przed planowanym występem.
"Marszałek Senatu Stanisław Karczewski ze zrozumieniem podchodzi do umożliwienia przedstawicielom NGO obserwacji debaty dotyczącej Narodowego Instytutu Wolności, pod warunkiem spełnienia przez nich niezbędnych wymogów" - czytamy na zakończenie.
Paragraf podpisany przez Borusewicza
Jan Marian Jackowski (PiS) odnosząc się do sprawy, przypomniał "skandaliczne zachowanie marszałka Borusewicza w poprzedniej kadencji". - Przy przedłużaniu wieku emerytalnego marszałek Borusewicz nie wpuścił na salę przedstawicieli związków zawodowych, w tym przewodniczącego Piotra Dudę, co było działaniem bezprecedensowym - mówił.
Zapis zgłoszenia chęci uczestniczenia 24 godziny przed planowanym wstępem na salę obrad w 2013 roku podpisał sam ówczesny marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Na tej podstawie Kancelaria Senatu wydaje jednorazowe karty wstępu i dopiero wtedy można przysłuchiwać się debatom.
Bogdan Klich stwierdził, że ustawa o Narodowym Instytucie Wolności, "to nóż w plecy wbity społeczeństwu obywatelskiemu w Polsce". - Temu społeczeństwu obywatelskiemu, które jest niezbędnym elementem demokracji. Nie ma demokracji bez organizacji pozarządowych. A organizacje pozarządowe muszą być niezależne. Jeżeli one będą uzależnione od rządu, co jest skutkiem tej ustawy, to wtedy przestaną być organizacjami pozarządowymi i staną się organizacjami rządowymi - skomentował.
Przebieg środowej debaty
Pierwszy raz przedstawiciele organizacji pozarządowych próbowali wejść do Senatu w środę, by przysłuchiwać się obradom. Udało się to tylko dwóch osobom, które wcześniej wicemarszałek Bogdan Borusewicz wpisał na listę jako swoich gości.
W trakcie środowej debaty do dwóch przedstawicieli NGO-sów, którym udało się wejść podszedł funkcjonariusz straży marszałkowskiej.
- Zostałem zaatakowany przez jednego strażnika, który zażądał dowodu. Przez radiostację wezwał następnych i najwyraźniej chcieli mnie usunąć - mówił w środowy wieczór Arkadiusz Szczurek z organizacji Obywatele Solidarni w Akcji i Obywatele RP.
- Pojawił się strażnik marszałkowski, który stwierdził, że my nie mamy prawa tu być. Weszliśmy na salę, po czym strażnik chciał nas usunąć - opowiadał z kolei Maciej Bajkowskim z Obywatelskiego Ruchu Demokratycznego i Strajku Kobiet.
Szczurka i Bajkowskiego do Senatu zaprosił wicemarszałek Bogdan Borusewicz. Większość przedstawicieli NGO-sów została jednak zatrzymana od razu przy biurze przepustek.
"Ja pozwalam zostać"
- To są organizacje, o których mówimy - tłumaczył tymczasem w sali obrad Senatu obecność Szczurka i Bajkowskiego senator Platformy Obywatelskiej, Bogdan Klich. Przekonywał strażników, by pozwolili im zostać.
- Umówimy się w ten sposób, że państwo się przysłuchują, nie zakłócają obrad, także mogą zostać. Ja pozwalam zostać - przekonywała też Maria Koc, wicemarszałek Senatu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Sytuacja zmieniła się jednak, gdy do Senatu wrócił marszałek Stanisław Karczewski, który wcześniej przebywał w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej.Karczewski zarządził przerwę, zwołał Konwent i obrady Senatu przełożył na czwartek na godz. 9.- Ta władza boi się społeczeństwa obywatelskiego - skomentował tę decyzję senator Klich."PiS boi się NGO"W czwartkowy poranek wicemarszałek Bogdan Borusewicz powiedział, że po zaistniałej sytuacji Stanisław Karczewski zwołał po godz. 21 Konwent Seniorów, podczas której próbowano go przesłuchiwać w związku ze zdarzeniem. - To było nieskuteczne - skomentował. - Zażądałem przekazania listy osób, które mają zakaz wstępu do parlamentu (...). Nie wiem z czego to wynika, jakiegoś nieracjonalnego strachu - powiedział.Zapytany w czwartek przez dziennikarzy o ten incydent Bogdan Klich stwierdził, że Prawo i Sprawiedliwość boi się organizacji pozarządowych i na posiedzeniu komisji w zeszłym tygodniu także nie wpuściło ich do sali. Senator powiedział, że Platforma wystosowała już oświadczenie zaadresowane do marszałka Karczewskiego, by ten wyjaśnił tamtą sytuację. - Wczoraj mieliśmy do czynienia z bardzo podobnym przypadkiem (...). Broniliśmy tych, którzy byli na sali, interweniowaliśmy - komentował Klich. Stwierdził, że próba usunięcia przedstawicieli NGO odbyła się, ponieważ PiS "boi się ich", a wczoraj było to "jasne jak słońce". Klich dodał, że ustawa jest to "nóż w plecy wbity w społeczeństwo obywateli". Zdaniem senatora Polsce jest potrzebna demokracja, a nie ma jej bez organizacji samorządowych. Jeżeli te "będą uzależnione od rządu co jest skutkiem tej ustawy" to staną się organizacjami rządowymi.
Autor: MKK,kb/adso,sk / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24