- W 1997 roku (...) na szczycie NATO w Madrycie (...) byliśmy przedmiotem dyktatu: albo zaakceptujecie porozumienie, albo nie będziecie członkiem NATO - wspominał były ambasador Polski przy Sojuszu Północnoatlantyckim Jerzy Maria Nowak odnosząc się do porozumienia NATO-Rosja z tego samego roku.
Na szczycie NATO w Paryżu w 1997 roku przyjęto "Akt Stanowiący o podstawach wzajemnych stosunków, współpracy i bezpieczeństwa" między Sojuszem a Rosją. NATO potwierdziło m.in., że "nie ma żadnej intencji, planu, ani powodu do rozmieszczania broni jądrowej na terytorium nowych członków".
- Było to tzw. "porozumienie 3 razy nie": nie dla broni jądrowej na terytorium nowych członków; nie dla znaczących sił zbrojnych i nie dla wielkich instalacji na tym terenie - mówił były ambasador odnosząc się do paryskiego porozumienia, które Warszawa musiała zaakceptować na szczycie w Madrycie, podczas którego NATO zdecydowało o zaproszeniu Polski, Czech i Węgier do Sojuszu.
- To [warunki - red.] postawili nam nasi sojusznicy, bo chcieli mieć dobre stosunki z Rosją. My uważaliśmy, że lepiej jak wejdziemy [do NATO- red.] w dobrej atmosferze także z Rosjanami - powiedział ambasador Nowak.
- W końcu zaakceptowaliśmy to (porozumienie) i dzisiaj uważam, że dobrze (zrobiliśmy) - dodał.
Dżentelmeńskie porozumienie
- Postępowanie Federacji Rosyjskiej ws. Krymu podważa cały system bezpieczeństwa europejskiego, który stworzyliśmy 25 lat temu, który dał nam pokój w Europie. W związku z tym można zastosować klauzulę rebus sic stantibus (ponieważ sprawy przybrały taki obrót). Doszło do zasadniczej zmiany warunków, w której tamto (porozumienie) nie musi tak samo obowiązywać - uważa Nowak. - Ta umowa to było coś w rodzaju takiego politycznego porozumienia, ono nigdy nie było podpisane, ale my je uczciwie wykonywaliśmy. To było dżentelmeńskie porozumienie, ale oczywiście jest spisane. W świetle prawa międzynarodowego ma ono niższy status, ale oczywiście ma znaczenie - podkreślił były ambasador RP przy NATO.
Dyplomatyczna gra
Nowak podkreślił też, że "możemy Rosji pogrozić palcem - jeżeli dalej tak będzie postępować, to NATO poczuje się zagrożone i może doprowadzić do przesunięcia swoich struktur dlatego, że musi zaradzić jakoś zagrożeniom".
Dyplomata podkreślił także, że nie można działać impulsywnie, bo Rosja może stwierdzić, że to NATO jest agresywne, a Rosja wypełnia porozumienia z 1997 roku. - To typowa dyplomatyczna gra, gdzie wykorzystuje się wszystko, a czasem "wywraca się kota ogonem". Tak robi Rosja, która dokonuje aktu agresji, a mówi "my tylko ochraniamy naszych obywateli" - mówił w TVN24 Nowak.
Jak podkreślił, "największą zaletą NATO było odstraszanie". - Dziś też najważniejsze powinno być odstraszanie. Nie chodzi o to, żeby się bić, żeby mieć tutaj więcej wojska i większe koszty. Najważniejsze, żeby był tutaj pokój i stabilizacja - dodał ambasador.
Autor: kło / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24