Zagrożenie ebolą rośnie, a zdesperowani chorzy robią wszystko, co mogą, by ratować życie. Kupują krew od ludzi, którzy walkę z wirusem wygrali. Tę krew traktują jako lekarstwo: zawiera przeciwciała, które mają zwalczyć ebolę. Problem w tym, że krew niewiadomego pochodzenia z jednej choroby może wyleczyć, ale może też prowadzić do innego zakażenia np. wirusem HIV.