Krzysztof K. zginął od kilkunastu ciosów nożem. Nie żył, gdy oprawcy podpalali ciało, by zatrzeć ślady. Nie udało im się, bo jeszcze tego samego dnia, kiedy znaleziono zwęglone zwłoki na szkolnym boisku, bracia zostali zatrzymani. Jeden zrzucał winę na drugiego. Dziś usłyszeli wyroki. Identyczne.