Na torach zginął człowiek. Stało się to w miejscu, które maszyniści uważają za niebezpieczne i zawsze tam zwalniają. Tym razem było za późno. Przyczyny tragedii bada policja. 150 pasażerów, niektórzy z dziećmi musiało wyjść z pociągu. Przeszli przez las do wsi, na autobusy komunikacji zastępczej. Po półtorej godziny przyjechały trzy i zabrały ich na najbliższą czynną stację, gdzie kolejne półtorej godziny czekali na odjazd. Podróż zamiast jednej trwała 4 godziny.