Specjalne autobusy, transport amfibią albo łódką, przeniesione lokale wyborcze - tak wygląda organizacja wyborów na zalanych przez powódź terenach. - Mój drewniany dom się rozleciał, nie wiem, co będzie ze mną dalej - mówi mieszkająca na korytarzu szkoły Genowefa Szast z zalanego Wilkowa. Ale głosować idzie. Podobnie, jak Bogdan Kaczmarek, który na głosowanie wraz z rodziną, musiał przypłynąć łódką.