"Psy jedzą psy", "Wolontariuszki wynosiły zmumifikowane kotki", "To był biały pies, który jadł coś czarnego i gdyby to było tylko czarne coś, mógłby to być patyk, ale ten patyk był owłosiony" - opowiadają byli pracownicy schroniska dla zwierząt w Korabiewicach pod Żyrardowem. O dramatycznej sytuacji w jednym z największych schronisk w Polsce i Europie już dwa lata temu alarmowali obrońcy zwierząt i wolontariusze. Właściciele schroniska i nadzorujący go lekarz weterynarii nie widzieli jednak problemu.