Wziął taboret, postawił go pod drzwiami i wszedł na niego. Bez problemu otworzył drzwi i udał się w "podróż życia" - nie do Peru, nie do Chile, ale na warszawskie lotnisko, żeby popatrzeć na samoloty. Marzenie niby skromne, chociaż jak się ma trzy lata, to rzadko kombinuje się, którym autobusem najlepiej przejechać przez zakorkowane centrum...