Morze wyrzuciło na brzeg tratwę pochodzącą z pogłębiarki "Rozgwiazda". Tratwę odnaleziono niedaleko Ośrodka Wypoczynkowego "Nord" w Darłówku Wschodnim - informuje Morski Oddział Straży Granicznej w Darłowie. Odnaleźli ją właśnie pogranicznicy.
Tratwę znaleźli patrolujący plażę w tym rejonie funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej z darłowskiej placówki SG.
Skąd wiadomo, ze tratwa pochodzi z "Rozgwiazdy"? Po tym, jak tratwa została osuszona i oczyszczona z piasku, na jej burcie znaleziono kartę gwarancyjną z napisem "Pogłębiarka Rozgwiazda".
Nie było już w niej powietrza, w kilku miejscach była porozrywana. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że ktoś z załogi tonącej pogłębiarki nie próbował się na niej ratować.
Tratwa trafiła w ręce funkcjonariuszy z Komisariatu policji w Darłowie.
Co przyczyną tragedii?
Nie wiemy, gdzie jest jego ciało, nie możemy go pochować i tym samym nie możemy iść dalej. Ja nigdy w życiu nie myślałam, że będę miała takie marzenie, ale ja chciałabym pochować mojego tatę córka kapitana "Rozgwiazdy"
Przyczyny wypadku nie są nadal znane. Z wraku jednostki udało się wydobyć dwa ciała, trójkę pozostałych marynarzy nadal uznaje się za zaginionych. Jednak trudno oczekiwać, by udało się odnaleźć ich żywych.
Rodziny zadają sobie pytanie jak i dlaczego zginęli ich bliscy. Wszyscy mówią jednym głosem: ich nie powinno tam być.
- Nie wiemy, gdzie jest jego ciało, nie możemy go pochować i tym samym nie możemy iść dalej. Ja nigdy w życiu nie myślałam, że będę miała takie marzenie, ale ja chciałabym pochować mojego tatę - mówi córka kapitana "Rozgwiazdy".
Nie wiem, kto ich tam wysłał, oni w ogóle nie powinni tam płynąć. żona zmarłego
I podkreśla, że nikt z załogi nie chciał wychodzić na morze. - Firma przedłużyła im pobyt jeszcze o kilka dni, mimo złej pogody. Oni ze względu na złą pogodę nie chcieli wychodzić, ale firma stwierdziła, że nie przyśle nikogo w zamian - mówiła córka dowodzącego.
Żona innego ze zmarłych nie ma wątpliwości: "Nie wiem, kto ich tam wysłał, oni w ogóle nie powinni tam płynąć."
Nie było kombinezonów
Rodziny mają tez żal do przedsiębiorstwa, które nakazało marynarzom wypłynąć. Szczególnie o to, że - ich zdaniem - nie zapewniono im dostatecznych środków ratunkowych. - Na pokładzie nie było kombinezonów - twierdzi córka kapitana.
Fakt ten potwierdza Piotr Hinz z Przedsiębiorstwa Robót Czerpanych i Podwodnych. - Rzeczywiście tych kombinezonów nie było, ale one nie są wymagane przez kartę bezpieczeństwa w żegludze przybrzeżnej. Była natomiast wystarczająca ilość środków ratunkowych innego rodzaju - twierdzi Hinz.
Nadal patrole
Mimo zakończonej oficjalnie akcji ratowniczej, funkcjonariusze z placówki SG w Darłowie nadal będą patrolować plażę, a statki powietrzne Straży Granicznej będą monitorowały okolicę zatonięcia pogłębiarki i sprawdzały, czy nie pojawia się zagrożenie ekologiczne wód Bałtyku.
Pogłębiarka została zbudowana w latach 1968–1970 w holenderskiej stoczni IHC. W ubiegły poniedziałek jednostka przewróciła się w czasie holowania do portu w Świnoujściu.
Źródło: morski.strazgraniczna.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP