Wydostał się z płonącego mieszkania i boso pobiegł do znajdującej się "za ścianą" straży pożarnej. Łukasz Karolak chciał osobiście wezwać pomoc. Usłyszał: proszę zadzwonić. Wozy ruszyły dopiero, gdy zadzwonił sąsiad, ale straż twierdzi, że wszystko jest w porządku. - Jesteśmy służbą zhierarchizowaną o określonych zasadach postępowania i tu te zasady zostały zachowane - mówi st. kpt. Jarosław Koprowski z bydgoskiej straży pożarnej.