Wygrał ten, co sam o sobie mówił, że jest niewybieralny. A poległ ten, którego zwycięstwo wydawało się przesądzone. Wielki przegrany - Roman Kosecki, który chciał być prezesem PZPN, a został zastępcą Zbigniewa Bońka. Jak ustalił nasz reporter, w walce o ten najwyższy stołek Koseckiemu zaszkodziły plotki o wyborczej koalicji z kandydującym baronem Edwardem Potokiem oraz polityczne wsparcie kolegów z Platformy.