W ciągu kilku minut na jednej z dróg woj. lubelskiego doszło do kilku kuriozalnych - i połączonych ze sobą - niebezpiecznych zdarzeń. Najpierw próbujące najprawdopodobniej zawrócić przed patrolem policyjnym BMW zderzyło się z innym samochodem, a chwilę później karetkę, która przyjechała na miejsce, uszkodziła omijająca ją ciężarówka. Kierowca nie zauważył, że od jego pojazdu odpadła część nadwozia. I to właśnie jemu grożą teraz najdotkliwsze konsekwencje.
Do tego niecodziennego splotu drogowych wypadków doszło w miejscowości Jabłonna (woj. lubelskie). Wszystko zaczęło się od próby zatrzymania kierowcy BMW, który przekroczył o prawie 50 km/h dozwoloną prędkość.
Stłuczki jak domino
Ten jednak albo próbował zawrócić, albo stracił panowanie nad pojazdem i wpadł na nadjeżdżające z naprzeciwka auto. Podróżowali nim rodzice z czteroletnim dzieckiem. Na miejsce przyjechała straż pożarna i pogotowie. Wtedy doszło do kolejnej niebezpiecznej sytuacji.
Od omijającej pojazdy ciężarówki odpadła część nadwozia, która o mały włos nie "zmiotła" stojących przy karetce ratowników. Strażacy i policjanci ruszyli za kierowcą, który w ogóle nie zauważył, że coś się stało. Udało się go zatrzymać kilkaset metrów dalej.
- To, że ten kierowca się nie zatrzymał dyskwalifikuje go jako kulturalnego i odpowiedzialnego uczestnika ruchu drogowego. To cud, że żadnemu z ratowników nic się nie stało - mówi mł. insp. Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego KGP. Jak dodaje, to właśnie temu kierowcy grozi teraz najdotkliwsza kara - nawet pięć tysięcy złotych.
Autor: ŁOs/tr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja.pl