Gdy napastnik drużyny A spotyka się oko w oko z bramkarzem zespołu B, zwykle dyktuje warunki pojedynku - przed sobą ma szeroką jak rzeka bramkę, może uderzyć w lewo, prawo, w górę lub w dół. W 99 proc. przypadków bramkarz musi rzucić się w ciemno. W meczu Lechii z Piastem Mateusz Bąk pokazał, że golkiperzy wcale nie są w takiej sytuacji na straconej pozycji. Sposobem na wyjście zwycięsko z takiej sytuacji jest dla bramkarzy doświadczenie. Bąk musiał widzieć gola Wojciecha Kędziory w meczu z Ruchem, doskonale wiedział, że napastnik Piasta będzie podcinał piłkę, wyskoczył do przodu, sprowokował do tego typu zagrania i spokojnie poczekał na piłkę. Klasa!