Wszystko zaczęło się rano od anonimowych maili z groźbą podobnej treści. Odebrało je kilka szpitali, prokuratury, sądy, inne urzędy i centrum handlowe. Potem ewakuacja ludzi i poszukiwanie bomb. Szybko stało się jasne, że to nie incydent, a zorganizowana akcja. Alarmy okazały się fałszywe, ale skutecznie sparaliżowały pracę wielu instytucji. Najtrudniejsza sytuacja była w szpitalach, gdzie decyzja o ewakuacji jest bardzo ryzykowna.