Zginął rażony prądem elektrycznym ze zwisającego zbyt nisko przewodu wysokiego napięcia - prokuratura umorzyła sprawę. Moje oczy już wiele widziały, uszy wiele słyszały, ale dawno nie słyszałem tak absurdalnego tłumaczenia prokuratury, która uznała, że kombajnista - rażony prądem na swoim polu - miał pecha, bo feralnego dnia było po prostu za gorąco. Prokurator obciążył winą za wypadek pogodę i oczyścił z zarzutów zakład energetyczny. A mnie się wydaje, że psim obowiązkiem zakładu energetycznego jest takie zamontowanie i zabezpieczenie linii wysokiego napięcia, by ani w zimie, ani latem nie stanowiły zagrożenia dla ludzi! Aneta Regulska