Musimy się zastanowić, czy ideały, za które górnicy w 1981 roku oddali życie, nie zostały gdzieś po drodze zagubione; my ich testament musimy wypełnić - mówiła premier Beata Szydło w środę w Katowicach podczas obchodów 34. rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek.
W środę mija 34. rocznica krwawych wydarzeń w katowickiej kopalni, gdzie od milicyjnych kul zginęło dziewięciu protestujących górników, a kilkudziesięciu innych zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.
Rocznicowe uroczystości rozpoczęły się mszą św. w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Później ich uczestnicy przemaszerowali przed Krzyż Pomnik przy kopalni.
"Władza nie potrafiła ustąpić"
Jak podkreśliła w swoim wystąpieniu szefowa rządu, w 1981 r. ówczesna władza ze strachu wystąpiła przeciwko robotnikom.
- Tutaj, na Wujku, strzelano do górników, bo władza się bała, bo władza nie potrafiła ustąpić, nie potrafiła rozmawiać i własne przywileje, i własne profity były ponad dobro obywateli, ponad ich życie - mówiła. Ale - dodała - znaleźli się wówczas ludzie, "którzy powiedzieli 'nie', i powiedzieli, że ponad wszystko kochają ojczyznę i chcą, by była wolną i by wolni byli jej obywatele". Szefowa rządu podkreśliła, że poza wspominaniem tych ludzi potrzebna jest jeszcze refleksja i przypomnienie sobie, o co wtedy walczono, jakie były wtedy ideały i wartości. - Czy te ideały nie zostały gdzieś po drodze zagubione, czy dziś nie jesteśmy winni tym, co oddali życie, czegoś więcej niż wspomnienia, czy nie jesteśmy winni znowu budowania tej wielkiej solidarności i wzajemnego zrozumienia, bo tego jest warta Polska i tego warci są polscy obywatele - mówiła Szydło. Według premier, trzeba się zastanowić, czy ideały, za które górnicy w 1981 r. oddali życie, zostały wypełnione. - Czy ta ofiara, którą złożyli, jest ofiarą, która - możemy powiedzieć dzisiaj - została wypełniona. My ten ich testament musimy wypełnić - powiedziała. - Dzisiaj dla Polski ważne jest to, byśmy dostrzegali każdego obywatela i z pełną determinacją będę bronić tego, żeby elitą Polski byli zwykli obywatele, nie grupy, które walczą o swoje przywileje, ale zwykli obywatele - oświadczyła szefowa rządu.
Jak oceniła, dziś dużo się mówi o demokracji.
- Ale najgłośniej o demokracji krzyczą dzisiaj ci, którzy nie dostrzegają tego, że demokracja to znaczy liczenie się ze zdaniem każdego obywatela bez względu na to kim jest, gdzie żyje i jak mu się wiedzie, a obowiązkiem państwa jest wspierać i dostrzegać sprawy wszystkich polskich obywateli - powiedziała Szydło.
Premier przypomniała, że pochodzi z górniczej rodziny i dodała, że na jej biurku w Kancelarii Premiera stoi lampka górnicza.
- Jestem dumna, że jestem z rodziny górniczej, ale ta lampka stoi też tam po to, żeby przypominać polskiemu premierowi o górnictwie, o Śląsku, o pracy i o tym, co na tej ziemi jest największą wartością – pokora, wartości, szacunek dla drugiego człowieka, szacunek dla rodziny, dla ziemi, z której pochodzimy – powiedziała.
List od prezydenta
List do uczestników uroczystości skierował prezydent Andrzej Duda, który w niedzielę złożył kwiaty pod kopalnią Wujek. W liście, który odczytał przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "S" Dominik Kolorz, prezydent podkreślił, że zbrodnia na Wujku "nigdy nie została należycie ukarana".
"Mimo długoletnich procesów orzekły winę i sądy skazały tylko nielicznych bezpośrednich sprawców masakry. Przywódcy reżimu, którzy winni byli odpowiedzieć za te i inne zbrodnie, pozostaną już na zawsze bezkarni" – podkreślił Andrzej Duda. "Dzisiaj jeszcze nie jest za późno, by naprawić tamte błędy i zaniechania, ale historia ta niesie ważną przestrogę na przyszłość – byśmy budowali nasze niepodległe państwo na zdrowych, mocnych i trwałych fundamentach, bo przecież właśnie w tym miejscu, w miejscu popełnionej bezkarnie zbrodni, nie sposób wątpić w potrzebę i konieczność naprawy Rzeczypospolitej. Niechaj pamięć o górnikach poległych w kopalni Wujek będzie dla nas zobowiązaniem, by zmieniać Polskę na lepsze" – zaapelował prezydent w liście.
Wiceprzewodniczący "S" Tadeusz Majchrowicz w swoim wystąpieniu odniósł się do trwającego sporu o Trybunał Konstytucyjny. - Dziś słyszymy krzyk o zamachu na demokrację, o nieprzestrzeganiu konstytucji. "Solidarność" na przestrzeni lat, za czasów rządów poprzedników, wielokrotnie składała do Trybunału Konstytucyjnego skargi, które wygrywała, nikt sobie nic nie robił z tych wyroków Trybunału. Dlaczego wtedy nie krzyczeli, że zagrożona jest demokracja w Polsce? – pytał.
Uroczystości w Katowicach
Podczas tegorocznych uroczystości przy pomniku odsłonięto tablicę pamiątkową Śląskiej Izby Lekarskiej, przypominającą rolę lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia, którzy z narażeniem życia nieśli pomoc rannym podczas pacyfikacji górnikom. Tablicę odsłonił prezes izby Jacek Kozakiewicz, przywódca strajku na Wujku Stanisław Płatek oraz jeden z głównych organizatorów tej pomocy, ówczesny lekarz Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach i szef działającej w nim "S", a później minister zdrowia prof. Grzegorz Opala.
Uroczystości pod pomnikiem zgromadziły wielu mieszkańców Katowic oraz grupę kibiców GKS Katowice, którzy przygotowali wizerunki zabitych górników i wznosili okrzyki na ich cześć, odpalili też race. Uroczystości zakończył apel poległych.
Rocznica pacyfikacji
Protest w kopalni Wujek rozpoczął się po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka, aresztowanego w nocy z 12 na 13 grudnia. 14 grudnia pierwsza zmiana rozpoczęła strajk. Górnicy domagali się zwolnienia z więzienia Ludwiczaka i innych działaczy "S" z całego kraju, respektowania Porozumienia Jastrzębskiego oraz niewyciągania konsekwencji wobec protestujących. Do strajku przyłączali się górnicy z dalszych zmian, którzy sformułowali kolejne postulaty - zniesienia stanu wojennego i przywrócenia działalności Solidarności.
W pierwszych dniach stanu wojennego na Śląsku zastrajkowało w sumie ok. 50 zakładów. 15 grudnia do strajkujących zaczęły dochodzić wieści, że milicja i wojsko spacyfikowały niektóre strajkujące zakłady, m.in. kopalnię Manifest Lipcowy w Jastrzębiu Zdroju. Górnicy z Wujka przygotowali się do obrony swojego zakładu. Bronią stały się łopaty, kilofy, łańcuchy, zaostrzone pręty, cegły i śruby.
16 grudnia 1981 r. kopalnię, gdzie strajkowało już ok. 3 tys. górników, otoczyły oddziały milicji, czołgi i wozy pancerne. Wokół zebrał się tłum kobiet, młodzieży i dzieci. Do strajkujących poszli przedstawiciele wojska, by nakłonić ich do poddania się. Propozycja została odrzucona. Wtedy armatkami wodnymi, przy 16-stopniowym mrozie, zaatakowano ludzi otaczających zakład. Milicjanci obrzucili tłum gazami łzawiącymi i świecami dymnymi. Przed godziną 11 czołgi sforsowały kopalniany mur, a oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Górnicy byli ostrzeliwani pociskami wypełnionymi gazem łzawiącym i polewani wodą. Gdy do akcji wprowadzony został pluton specjalny, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden zmarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r.
Ofiary śmiertelne wydarzeń na Wujku to: Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zenon Zając, Zbigniew Wilk, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński i Joachim Gnida. Ponad 20 innych górników zostało rannych. Straty drugiej strony to 41 rannych, z których 10 wymagało leczenia w szpitalu.
Autor: ts / Źródło: PAP