Czego tam nie było! Trąby, bębny, akordeon. I dmuchany księżyc, i confetti. A w tym wszystkim - Goran Bregović z elektryczną gitarą, w towarzystwie Orkiestry Weselno-Pogrzebowej. Sala aż drżała w posadach, bo publiczność śpiewała, klaskała i... tańczyła z przytupem.