Warszawski Tarchomin przez ponad 10 godzin tonął w ciemnościach. Prądu nie było na ulicach Milenijnej, Antalli, Vittigi, Nagodziców, Atutowej, Porajów i Van Gogha. Nie działała sygnalizacja świetlna, ludzie w domach siedzą przy świeczkach, a ci, którzy w nocy wracali do domów oświetlali sobie drogę komórkami. Nie było ciepłej wody, o ciepłych kaloryferach też można było pomarzyć.