Podczas gdy samoloty nad Europą latają już bez skrępowania, władze Islandii postanowiły, po raz pierwszy od erupcji wulkanu Eyjafjoell, zamknąć międzynarodowy port lotniczy w stolicy kraju - Rejkiawiku. Na jak długo? Nie wiadomo.
W ciągu ostatniego tygodnia chmura wulkanicznego pyłu niemal całkowicie sparaliżowała ruch lotniczy w Europie. Wiatry skierowały ją na wschód, unosząc nad Wielką Brytanię i Skandynawię, ale oszczędziły Reykjavik, położony na południowym zachodzie wyspy.
- Wygląda na to, że popioły w końcu dotrą do lotniska Keflavik, które zostanie zamknięte dla ruchu lotniczego - poinformowała rzeczniczka islandzkiego urzędu ds. lotnictwa cywilnego, Hjordis Gudmundsdottir.
Nie wiadomo, jak długo port lotniczy pozostanie nieczynny. Gudmundsdottir wyjaśniła, że samoloty kierowane będą na dwa małe lotniska na północy i wschodzie kraju.
Wulkan nadal straszy
Już w środę prawie cała europejska przestrzeń powietrzna, zamykana w ostatnich dniach z powodu pyłu wulkanicznego znad Islandii, była otwarta.
Według islandzkich władz, aktywność wulkanu Eyjafjoell spadła od soboty o 80 procent. Wulkan znów wyrzuca lawę, jednak chmura pyłów wulkanicznych zdaje się obniżać.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters (fot: PAP/EPA)