Okazuje się, że wcale nie trzeba być "jedynką" na liście wyborczej, żeby dostać się do parlamentu. Niektórzy byli ostatni, a posłami i tak zostaną. Wśród nich jest m.in. dziennikarz i poseł poprzedniej kadencji Leszek Jastrzębski z PO, który do Sejmu startował z 40 miejsca w Warszawie. Został posłem pomimo, że uzyskał niewiele ponad 3 tys. głosów. W podobnej sytuacji jest Adam Kwiatkowski z PiS, który też znalazł się na 40. miejscu warszawskiej listy swojej partii. Zdobył ponad 6 tys. głosów.