……. by pokonać „Przegląd Sportowy” w rozgrywkach piłkarskiej Ligi mediów . Jeszcze w poniedziałek prowadziliśmy 3:2 , ale już we wtorek było 3:3. :) Trzeba mieć źle w głowie by grać w piłkę o północy, ale z drugiej strony to jedyna szansa na to by zebrać się w jednym miejscu i oczywiście w jednym celu. Rywalizacja redakcji sportowej TVN24 a obecnie kanału NSport z „Przeglądem” trwa od kilku sezonów. Do tej pory było nieciekawie – dla nas. Teraz niespodzianka wisiała w powietrzu. Mecz niby niewielkiej wagi dla mojego życia , ale nauczyłem się jednej rzeczy. Czasami trzeba uwierzyć w coś co wydaje się absolutnie niemożliwe. Otóż w jednym ze starć pod nasza bramką jeden z „przeglądowców” dość boleśnie przebiegł po moim lewym kciuku. Przez moment ból był pieroński, więc nie myśląc wiele złapałem piłkę prawa ręką i z całej siły cisnąłem nią do w bok. Pech chciał, że na linii jej lotu stał akurat ten, który na mnie wpadł i właśnie chciał przeprosić. Nikt - ani koledzy, ani rywale, ani tym bardziej sędzia nie uwierzyli w to, że zrobiłem to jak najbardziej przypadkowo. Sędzia, być może, coś przeczuwał, bo dostałem tylko minutkę kary. Nie jestem pewny czy kiedykolwiek ja uwierzyłbym komentując mecz, że ktoś może przypadkowo i nieumyślnie cisnąc w kogoś piłką. Z metra. Dosyć mocno. Przepraszam pokrzywdzonego. Naprawdę. Nie ma nic co denerwuje mnie bardziej niż uderzenie w twarz podczas gry w piłę.