- Są takie chwile, że trzeba powiedzieć dość. Nie ma w tym drugiego dna – zapewniał w „Kropce nad I” Paweł Graś, były minister odpowiedzialny za służby specjalne. Chwalił swojego następcę. Przekonywał też, że nowy szef ABW jest odpowiednią osobą na to stanowisko.
- Były spekulacje, że przyczyną mojego odejścia jest sprawa Krzysztofa Bondaryka albo Mariusza Kamińskiego, miałem być konsultantem WSI i mieć konflikt z premierem czy szefem MSWiA. Dziwne, że to taka sensacja. Ludzie czasem muszą złapać dystans – zarzekał się Graś.
Pytany o Mariusza Kamińskiego, którego Donald Tusk nie odwołał jednak ze stanowiska szefa CBA, odparł: - To, że Kamiński wciąż jest szefem CBA, świadczy o odpowiedzialności premiera i o tym, że podejmuje decyzje pod wpływem faktów, nie emocji. I zadaje kłam wszystkim tym, którzy mówili, że PO szła do władzy po to, by likwidować CBA i nie walczyć z korupcją – stwierdził.
Spór o Bondaryka
Podobnie dyplomatycznie Graś wypowiadał się o Bondaryku. Nowy szef ABW budzi kontrowersje od momentu powołania. – Premier zwrócił się o opinię do prezydenta, nie doczekał się jej, więc podjął decyzję o powołaniu bez opinii. Jeśli jest tyle zastrzeżeń, nic nie stało na przeszkodzie, by Lech Kaczyński wydał opinię negatywną. Nie byłoby w tym nic dziwnego – uważa Graś.
Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" napisała, że brat Bondaryka, współwłaściciel spółki Sandra, jest zamieszany w sprawę przemytu w połowie lat 90. 700 kilogramów złota z Belgii na Białoruś i do Obwodu Kaliningradzkiego. Według informatorów gazety, nie byłoby to możliwe bez wsparcia służb specjalnych, a - jak przypomina autor tekstu - Krzysztof Bondaryk stał wtedy na czele delegatury UOP w Białymstoku. Szef ABW pozwał "Rzeczpospolitą" za ten artykuł.
- Nie badam życiorysów braci, ojców i matek funkcjonariuszy. Najlepszą odpowiedzią na te zarzuty jest fakt, że dzień po publikacji Krzysztof Bondaryk pozwał „Rzeczpospolitą”. Sąd jest najlepszym miejscem by to wyjaśnić – skomentował Graś.
Jego zdaniem Bondaryk to człowiek „z pokolenia tych oficerów UOP, którzy na początku lat 90-tych przyszli na najtrudniejszy odcinek i są ludźmi bardzo patriotycznymi i myślącymi bardzo propaństwowo”. - Wielokrotnie był prześwietlany i sprawdzany. Miał certyfikat dostępu do informacji niejawnych – argumentował.
"Nie w każdej rezygnacji należy się czegoś dopatrywać"
Pytany, czy dymisje sześciu członków rządu mają związek z lustracją, Graś stwierdził: - Nic mi o tym nie wiadomo. Nie w każdej rezygnacji należy się czegoś dopatrywać - przekonywał.
Graś nie szczędził też pochwał swojemu następcy, Markowi Cichockiemu. – To człowiek kompetentny i dobrze sprosta oczekiwaniom premiera. Głęboko wierzę, że będzie dobrze – zapewnił. - Trzeba szukać lepszych od siebie - dodał mówiąc o swoim odejściu z funkcji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24