Miałam szczęście (lub, jak ktoś woli, pecha) parokrotnie uczestniczyć w imprezie marzeń dziennikarza filmowego - w oscarowej gali. I daję słowo, że "największe show planety", widziane od kulis, niekoniecznie błyszczy blichtrem. Dziś myślę, że chyba wolałabym znać je wyłącznie z telewizyjnych relacji - pisze dla tvn24.pl Justyna Kobus.