Pierwszy głośno grzmiał, że na własne życzenie postawiliśmy się w roli petenta i zdaliśmy na łaskę strony rosyjskiej. Edmund Klich powtarzał także, że po katastrofie Tu-154, w Rosji panował wielki chaos. Wystarczyły dwa tygodnie, by Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych diametralnie zmienił zdanie. Teraz nie może się nachwalić Rosjan za organizację pracy i postępy w śledztwie. Przynajmniej tak twierdzą sami Rosjanie. Z dziennikarzami Klich nie rozmawia.