Przy wzmożonych środkach bezpieczeństwa i pod specjalną ochroną policji - w takich okolicznościach odbył się wielki, jesienno-zimowy pokaz Christiana Diora. Wszystko przez Johna Galliano - wyrzuconego z pracy głównego projektanta, którego czeka we Francji proces za antysemicki wybryk.
Rue de Varenne w Paryżu została zamknięta, a przed wejściem na miejsce pokazu - Musée Rodin - ustawiono stalowe barierki do kontroli tłumu. Jednak nie zrobiło to wrażenia na około 1200 zaproszonych gościach, którzy pojawili się na święcie świata mody.
Tuż przed pokazem szef domu mody Dior Sidney Toledano oświadczył, że to przykre, iż jego marka jest teraz łączona z genialnym co prawda, ale zachowującym się skandalicznie Galliano. Jego zachowanie jest "niedopuszczalne (...) ze względu na wszystkie ofiary Holokaustu, szacunek do wszystkich ludzi i szacunek dla ludzkiej godności" - stwierdził Toledano.
Później przez jakiś czas królowała moda, ale tylko do czasu - nie dało się nie zauważyć, że po pokazie publiczności nie kłaniał się jak zwykle Galliano, a cały team projektantów Diora.
"Wasze matki powinny skończyć w komorach gazowych"
Pierwszego marca szefowie domu mody Dior ogłosili: "Z powodu szczególnie ohydnego charakteru zachowania i wypowiedzi Johna Galliano, widocznych na filmie wideo ujawnionym w poniedziałek, dom Christian Dior postanowił odsunąć go ze stanowiska i wszczął procedurę zwolnienia go z pracy".
Chodzi o blisko minutowe nagranie, które na swojej stronie internetowej zamieścił brytyjski dziennik "The Sun". Widać na nim pijanego kreatora, który siedzi w kawiarni i bełkocze po angielsku obraźliwe i wulgarne słowa. Powiedział tam, że "kocha Hitlera", i wygrażał siedzącym w kawiarni obok klientom: "Osoby jak wy byłyby dzisiaj martwe. Wasze matki i przodkowie byliby wszyscy, k..., zagazowani". Obrzucił ich też innymi wyzwiskami bez rasistowskiego zabarwienia.
Paryska prokuratura oskarżyła Galliano o publiczne głoszenie poglądów antysemickich i rasistowskich.
Źródło: Reuters