Padło słowo przepraszam i to z ust samego premiera. To być może zbiło trochę z tropu jego politycznych przeciwników, bo debata o tym co się działo po katastrofie smoleńskiej, że niektóre ciała ofiar zostały pomylone, była krótka i mało agresywna. A zapowiadało się zupełnie inaczej. Posłanka Małgorzata Szmajdzińska wolała nawet Sejm opuścić, by tego nie słuchać i nie przeżywać. W katastrofie straciła męża. Z sali obrad wyszli też politycy Ruchu Palikota, bo spodziewali się bicia piany. Awantury nie było. Ale zgody również nie.