Sytuacja zrobiła się poważna. Jeszcze kilka miesięcy temu premier Beata Szydło lub minister Witold Waszczykowski mogli powtarzać, że Polsce ze strony Unii nic nie grozi, bo nie ma możliwości, by Bruksela uderzyła w nasze finanse. I była to prawda. Komisja nie ma bowiem oficjalnych instrumentów, by pozbawić Warszawę funduszy z powodu zarzutów dotyczących praworządności. Teraz na dobre ruszają jednak rozmowy o nowym unijnym budżecie. Chodzi o długie, bo aż siedmioletnie ramy finansowe. Przed nami trudne negocjacje, w których konflikt z Komisją będzie kulą u nogi, a każda ze stolic chętnie sięgnie po argumenty, by strumień euro skierować w swoją stronę.