Pod koniec lipca w Łodzi i Bełchatowie po zażyciu dopalaczy zmarło 10 osób. - Takiej sytuacji, kiedy pojawiają się zgony w takiej liczbie, jeszcze nie mieliśmy. Wiedzieliśmy, że na łódzkim czarnym rynku pojawił się jakiś środek, jakaś mieszanka, która okazywała się dla zażywających śmiertelna - wyjaśniała Joanna Kącka z łódzkiej policji. Ekipa "Uwagi!" TVN, jako jedyna, uczestniczyła w policyjnych akcjach, podczas których zatrzymano "dilerów śmierci".