- Wystartował, wykonał jeden obrót i po prostu spadł do góry nogami. Najpierw w wodzie znalazło się śmigło. Reszta zatonęła bardzo szybko. Nie widziałem, żeby ktoś wypłynął - mówi świadek katastrofy śmigłowca, który spadł we wtorek do East River, cieśniny oddzielającej m.in. dwie nowojorskie dzielnice Manhattan i Brooklyn. Jak poinformowała policja, w wypadku zginęła jedna osoba, cztery udało się uratować.