68-latka w sierpniu ukończyła kurs prawa jazdy, a rok później w czerwcu przystąpiła do egzaminu praktycznego. W pierwszym zadaniu - jazda po łuku do przodu - nie zatrzymała się tam, gdzie powinna. Jechała 40 kilometrów na godzinę. Świadkowie krzyczeli. Egzaminator wszedł jej w drogę, podniósł ręce. Gdyby zaczęła ostro hamować i tak by go potrąciła. Mogła tylko skręcić, ale tego nie zrobiła. Cały czas miała nogę na pedale gazu. Przyspieszyła. To był moment. Egzaminator zginął na miejscu. Takie są ustalenia biegłych. Gotowy jest akt oskarżenia.