Gospodarstwa domowe w 2020 roku nie będą płaciły więcej niż w tym roku za prąd, a wzrost cen zrekompensuje rząd - zapowiedział we wtorek wicepremier Jacek Sasin. Jak wyjaśnił na antenie radiowej Trójki, Ministerstwo Aktywów Państwowych pracuje nad stosownym projektem.
W poniedziałek prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził taryfy dwóm kolejnym firmom, Enei i Enerdze Obrót, co oznacza, że rachunki za prąd dla gospodarstw domowych będą wyższe średnio o odpowiednio 12,2 i 11,3 procent. W połowie grudnia zatwierdzona została jeszcze taryfa, którą zaproponował Tauron (wzrost rachunku dla jego odbiorców wyniesie 12 proc., a samej ceny energii - 20 proc.).
- To są pewne ustalenia pomiędzy firmami energetycznymi i Urzędem Regulacji Energetyki, który też - powiedzmy - jest organem niezależnym. Ale niezależnie od tego, trzeba powiedzieć, że skala tego wzrostu cen energii została bardzo drastycznie ograniczona - mówił Sasin w Trójce.
"Czarne wizje się nie sprawdziły"
Według niego Polacy byli jednak straszeni zapowiedziami wzrostu cen energii o 40 proc., czy więcej.
- Widzimy, że te czarne wizje się nie sprawdziły (...). Bardzo ograniczyliśmy skalę tego wzrostu - średnio rzeczywiście to jest około 9 zł do rachunku miesięcznie. Ale, tak jak zapowiedziałem, niezależnie od tego, że ta skala nie jest zbyt wielka, szczególnie w porównaniu z tym co dzieje się wokół nas, ze skalą podwyżek w innych krajach europejskich, które rzeczywiście są bardzo drastyczne (...), my pracujemy w tej chwili w Ministerstwie Aktywów Państwowych nad projektem ustawy, który wprowadzi system rekompensat również za ten niewielki wzrost - poinformował minister.
Dodał, że "będzie to zrekompensowane obywatelom, gospodarstwom domowym, rodzinom polskim". Wyjaśnił też, że będzie to rekompensata finansowa "wyrównująca ten wzrost cen do poziomu tego, który jest poziomem tegorocznym".
- Tak, jak zapowiedziałem i tak, jak zapowiedział rząd i pan premier Morawiecki, jest decyzja, że taki system rekompensat będzie wprowadzony (...). Polskie rodziny, indywidualni odbiorcy energii nie poniosą kosztów wzrostu cen energii, który jest wzrostem obiektywnym, nie wynikającym oczywiście z działań rządu. Energia drożeje również ze względu na politykę klimatyczną i konieczność ponoszenia wysokich opłat za emisję - powiedział.
Sasin w połowie grudnia informował, że rząd ma przygotowane "rozwiązania prawne", by odbiorcy indywidualni nie odczuli wzrostu cen.
Postępowanie taryfowe
URE w październiku wezwał tzw. sprzedawców z urzędu - cztery największe firmy prowadzące sprzedaż energii elektrycznej - do przedłożenia wniosków taryfowych na 2020 rok. Wnioski od spółek obrotu PGE, Enei, Energi i Taurona wpłynęły 15 listopada. Według informacji RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej", spółki chciały wzrostu cen energii nawet o 40 proc. Stawka za samą energię to około połowy całego rachunku za prąd.
Ostatecznie w połowie grudnia URE zgodził na podwyżkę dla klientów Taurona. W przypadku PGE, Energi i Enei URE uznał, że podwyżki, jakich się wówczas domagali ci sprzedawcy, były nieuzasadnione.
Przedsiębiorstwo energetyczne może wprowadzić taryfę do stosowania nie wcześniej niż po upływie 14 dni i nie później niż do 45 dnia od dnia jej opublikowania przez prezesa URE. To oznacza, że Tauron nowe stawki może stosować od 1 stycznia 2020, a Enea i Energa - od 13 stycznia. Zatwierdzonych taryf na 2020 roku nie ma jeszcze PGE.
W tym roku ceny energii dla gospodarstw domowych były zamrożone na poziomie z 2018 roku.
Autor: kris / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock