Ta historia wydarzyła się naprawdę, choć brzmi tak, jakby wymyślił ją autor popularnych kryminałów Borys Akunin: niby banalna sprawa, pan zabija panią i stara się ukryć ślady zabójstwa. Gdy jednak okazuje się, że zabójcą jest 63-letni naukowiec gwiazdor, ofiarą jego studentka i kochanka, która we śnie dostaje cztery strzały w głowę ze stylizowanej broni, a rzecz dzieje się w Petersburgu w sąsiedztwie domu, przedstawionego jako miejsce mordu w "Zbrodni i karze", banalnie być przestaje.