Nie choroba - jak myśleli świadkowie - a czterdziestoprocentowa whiskey była przyczyną "zasłabnięcia" 58-letniego kierowcy porsche. Mężczyzna zasnął za kierownicą.
Policjantów oraz ratowników medycznych wezwali kierowcy. Na wysokości Toru Stegny zauważyli kierowcę porsche, który miał zasłabnąć za kierownicą. Z relacji świadków wynikało, że zjechał na parking obok przystanku autobusowego, po czym położył głowę na kierownicy.
Na siedzeniu niedopita whiskey
Do kierowcy przyjechała karetka na sygnale, jednak ratownicy stwierdzili, że za stan mężczyzny nie jest odpowiedzialna żadna choroba, a - prawdopodobnie - wypita do połowy butelka whiskey leżąca na siedzeniu pasażera. Mężczyznę obudzili policjanci drogówki.
- Załoga karetki zbadała stan zdrowia nietrzeźwego mężczyzny. Uznali, że kompletnie nic mu nie dolega. W trakcie czynności do służb podjechał właściciel pobliskiej myjni, który oświadczył, że jego pracownik był świadkiem tego, jak badany mężczyzna, w stanie nietrzeźwym wyjeżdżał od niego autem - opisuje Robert Koniuszy z mokotowskiej policji.
Jak przekazał policjant, 58-latek siedzący za kierownicą porsche w rozmowie z funkcjonariuszami potwierdził wersję właściciela myjni. - Bełkotliwie wyjaśnił, że około południa wypił pół litra whisky. Później pojechał na myjnię samochodową, a następnie z niej wyjechał i zaparkował w pobliżu. Badanie alkotestem wykazało, że miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie - dodał Koniuszy.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Za kierowanie w stanie nietrzeźwości grożą mu dwa lata więzienia oraz utrata prawa jazdy.
PISALIŚMY TEŻ O POŚCIGU ZA PIJANYM KIEROWCĄ:
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN