Wisiało to w powietrzu. Zespół BMW Sauber drobiazgowo planował sukces, Robert Kubica dążył do niego z całych sił. Udało się w roku 2008, na torze, gdzie Polak mógł przecież zginąć. - Tak emocjonalnego momentu w Formule 1 nigdy nie przeżyłem. Powrót rok po strasznym wypadku i podwójne zwycięstwo. To wszystko było przytłaczające - wspomina wyścig o Grand Prix Kanady w rozmowie z eurosport.pl Mario Theissen, wtedy szef naszego kierowcy. - Nie czułem żadnej traumy - dodaje Kubica. #Polskatymzyla