Zakrętów było kilka, zawsze ostrych, inaczej niż po bandzie nie potrafił. I w życiu, i w sporcie. Była przy tym dziwna prawidłowość. W im większe kłopoty wpadał, tym większe sukcesy później odnosił. Do tego w dyscyplinie teoretycznie zarezerwowanej dla dżentelmenów. Nic tu nie pasuje. Ronnie O'Sullivan pewnie machnąłby ręką. Ostatnio znów jest na szczycie światowego snookera.