- Robiłem, jak co dzień, obchód wokół sklepu, czy nie spożywają alkoholu i zobaczyłem dwóch chłopców stojących nad trzecim, który leżał. Zapytałem, co się stało - opowiada pan Piotr, ochroniarz. Od jednego z chłopców usłyszał: "siedział na krzesełku i upadł i nie rusza się, nie wiemy, czy sobie żarty robi". 14-latek nie oddychał, nie biło mu serce, miał siniaki na głowie. Śmigłowcem medycznym został przetransportowany do szpitala, gdzie wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną.