- Tego dnia przeprowadzano egzekucje zbiorowe, podrzynając gardła lub po prostu oddając strzał w głowę - tak o krwawych wydarzeniach w mieście Aguelhok mówił szef wydziału informacji wojska Republiki Mali płk Idrissa Traore. Rząd w Bamako przekonuje, że to dzieło sprzymierzonych rebeliantów tuareskich i bojowników Al-Kaidy. Tuaregowie, którzy w styczniu wzniecili kolejne powstanie na północy Mali, twierdzą, że nie mają nic wspólnego z islamistami. Faktem jest za to, że w ich szeregach walczy wielu weteranów wojny w sąsiedniej Libii.