Kancelaria Prezydenta: od środy pracami Sądu Najwyższego kieruje sędzia Iwulski

Kadencyjność prezesa Sądu Najwyższego nie podlega dyskusji i zmianom ustawowym – oświadczyła w środę na konferencji prasowej Małgorzata Gersdorf, która zgodnie z zapowiedzią pojawiła się rano w pracy. Po południu wiceszef Kancelarii Prezydenta stwierdził natomiast, że osoba, która "nie jest czynnym sędzią", "nie może być pierwszym prezesem Sądu Najwyższego". Kilka godzin później Kancelaria przekazała w oświadczeniu, że od środy "z mocy ustawy" pracami SN kieruje sędzia Józef Iwulski.

"Od strony prawnej i faktycznej nie zmieniło się nic"

- To jest niezwykle ważne, żeby zdać sobie sprawę, że od strony prawnej i faktycznej nie zmieniło się nic. Pani pierwsza prezes nadal funkcjonuje. Wyznaczyła swojego zastępcę, gdy pójdzie na urlop lub zachoruje albo zdarzy się coś podobnego - podkreślił w "Faktach po Faktach" w TVN24 były pierwszy prezes Sądu Najwyższego profesor Adam Strzembosz.

Historia sporu o Sąd Najwyższy

W całym kraju organizowane są protesty w obronie Sądu Najwyższego. Ich uczestnicy sprzeciwiają się wprowadzonemu przez Prawo i Sprawiedliwość prawu, nakazującemu sędziom Sądu Najwyższego, którzy ukończyli 65. rok życia i nie zwrócili się z wnioskiem do prezydenta o zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska, przejście w stan spoczynku. Przypominamy najważniejsze momenty sporu o Sąd Najwyższy.

Prezydent cofnął się, pogubił czy zakiwał? Nieoczekiwane skutki ustawy o Sądzie Najwyższym

Małgorzata Gersdorf nie dostała od prezydenta decyzji o przeniesieniu w stan spoczynku. Prezydencki minister twierdzi, że działa to automatycznie. Ustawa jednak stanowi inaczej. Gersdorf pojawiła się więc w środę w swoim gabinecie, zabrała publicznie głos jako Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, a prezes Izby, którego wyznaczyła do zastępowania w razie nieobecności, oświadczył, że nie jest ani zastępcą, ani tym bardziej następcą pierwszego prezesa.

Mucha: Decyzje są w rękach prezydenta. Nie będą zapadały dzisiaj ani jutro

W środę nie mamy już pierwszego prezesa Sądu Najwyższego - powiedział wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. Jak dodał, decyzje w sprawie powierzenia kierowania Sądem Najwyższym do czasu powołania pierwszego prezesa "potencjalnie są w rękach prezydenta". - Nie są natomiast to decyzje, które będą zapadały dzisiaj czy jutro - podkreślił.

Pies uciekł z kojca i zaatakował 7-letnie dziecko

Chłopiec bawił się na podwórku u znajomych, wtedy z kojca wydostał się pies. 1,5-roczny mieszaniec alaskana i berneńskiego psa pasterskiego zaatakował i pogryzł 7-latka. Ranne dziecko przetransportowano do szpitala. Policja wyjaśnia, co dokładnie wydarzyło się na podwórku w Fabianowie (woj. wielkopolskie).

Prokuratura pracuje nad aktem oskarżenia wobec Kapicy

Prokuratura zakończyła śledztwo i pracuje nad aktem oskarżenia wobec byłego wiceministra finansów i szefa celników Jacka Kapicy - dowiedział się tvn24.pl. Według śledczych działania wiceministra w rządach PO-PSL doprowadziły do strat budżetu państwa w wysokości 21 miliardów.

"Pani pierwsza prezes jest pierwszą prezes"

Stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego ma kadencyjność określoną w konstytucji. I ta kadencyjność nie podlega dyskusji i zmianom ustawowym - oświadczyła w środę na konferencji prasowej Małgorzata Gersdorf. Józef Iwulski, który ma zastępować ją na czas nieobecności, podkreślił, że zgodnie z uchwałą przyjętą w ubiegłym tygodniu przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego Gersdorf pozostaje pierwszą prezes SN.

Zabójca po przepustce nie wrócił do więzienia

Policjanci Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy zatrzymali w Czersku (Pomorskie) skazanego za zabójstwo, który nie wrócił do więzienia po przerwie w karze - poinformowała w środę podinsp. Monika Chlebicz rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji.

"Byli pijani, kopali w samochody i urywali lusterka"

Dwóch pijanych mężczyzn w nocy miało uszkodzić ponad 12 aut. - Były to wgniecenia w drzwiach i urwane lusterka - informuje policja i dodaje, że od rana otrzymuje kolejne zgłoszenia o zniszczonych pojazdach. Sprawcom grozi pięć lat więzienia.