Prasa doniosła, że we wsi Nowe Chrusty chłop uciął głowę swojemu kilkudniowemu synkowi, bo ten przyszedł na świat z zębami. Szokujące, ale wtedy wszyscy wiedzieli, że takie dziecko jest strzygą. Kiedy taki upiór urósł, wcale nie wyglądał jak blady arystokrata z hollywoodzkich filmów. Miał czerwoną gębę, lubił zjeść kiełbasę i tęgo popić. Dało się z nim żyć latami, ale kiedy wariował i zsyłał zarazę, trzeba było go zabić. Najlepiej przebić kołkiem, obciąć głowę albo spalić. I takie obrzędy się działy. Upiór, czyli chodzący po śmierci, był codziennością dla polskiego chłopa.