Nie wiadomo, ile osób pozostało w koczowisku na granicy polsko-białoruskiej obok wsi Usnarz Górny. Straż Graniczna twierdzi, że ta liczba się zmniejszyła, natomiast Muhammad z koczowiska pokazał dziennikarzom karton z napisem, że wciąż są tam 32 osoby. Cały czas żołnierze nie pozwalają osobom postronnym dojść do miejsca, gdzie koczują migranci. Komunikacja odbywa się za pomocą kartonów z napisami w języku angielskim. Migranci piszą, że są chorzy, że potrzebują jedzenia i wody, a także: że proszą o azyl.