Kaukaski kryzys przypomniał nam o tak zwanej realpolitik, której podstawą jest uwzględnianie realnych możliwości państw -aktorów w polityce zagranicznej. Uprawianie realpolitik zawsze wiąże się z rachunkiem zysków i strat. W historii dyplomacji europejskiej ostatnich 200 lat realpolitik oznaczało kontrolowanie Europy przez grupę zaledwie kilku najpotężniejszych mocarstw: Francję, Wielką Brytanię, Niemcy, Rosję czy Stany Zjednoczone. Interesy mniejszych państw były przez długi czas podporządkowane decyzjom najpotężniejszych graczy. O mapie Europy decydowano na europejskich kongresach czy konferencjach, choćby w Wiedniu, w Paryżu czy w Jałcie i Poczdamie. Najbardziej znanymi "wyznawcami" teorii realpolitik byli kanclerz Bismarck, który budując system europejskich sojuszy powstrzymywał mocarstwa europejskie przed wielką wojną i przed atakiem koalicji państw na nowe, zjednoczone w 1871 r. Niemcy oraz sekretarz stanu USA Henry Kissinger. On z kolei nie zawahał się nawiązać kontakty z Pekinem, aby zaszachować Związek Radziecki.