- Ci ludzie wiedzieli, co tam się dzieje i posłali nas na śmierć. Rozliczą się z tego przed Bogiem - mówi cudem ocalały z katastrofy górnik, z którym rozmawiał reporter tvn24.pl Wojciech Bojanowski. Człowiek ten na rękach wynosił poszarpane ciała kolegów, z którymi dopiero co rozmawiał. - Dziesięć minut wcześniej byłem w miejscu, gdzie wszyscy zginęli - relacjonuje. Zastrzegając sobie całkowitą anonimowość, nie pozostawia suchej nitki na władzach kopalni. A tymczasem kontrolujący kopalnie Wyższy Urząd Górniczy w zasadzie niczego nie może skontrolować.