W sobotę lekarka oraz prawnicy chcieli dostać się do grupy migrantów, którzy od trzynastu dni koczują na granicy polsko-białoruskiej koło wsi Usnarz Górny. Żołnierze pilnowali jednak, by nikt nie podszedł na bliżej niż kilkaset metrów. - Ludzie z karabinami, służby mundurowe, które mają za zadanie zapewniać bezpieczeństwo, oddzielają mnie od potrzebujących. Trudno mi uwierzyć, że to jest mój kraj - powiedziała dziennikarzom Paulina Bownik, lekarka, która chciała udzielić pomocy migrantom.