Otworzył oczy, zrobił sobie poranną kawkę i między jednym a drugim kęsem porannego omleta postanowił: Szybko pogadam z "kim" trzeba, żeby do urny wrzucił "co" trzeba... dzięki temu spokojnie będę mógł zjeść pieczoną wołowinę w przerwie obiadowej. Później zostanę prezesem, a poprawą kondycji polskiej piłki głowy sobie nie będę zawracał - tak według jednego z naszych internautów mógł wyglądać, skreślony własnoręcznie przez Grzegorza Latę, plan szczęśliwego dnia, gdy wybierano go sternikiem PZPN-u.