- W ubiegłą środę, kilka godzin po ataku chemicznym na przedmieściach Damaszku, urzędnik syryjskiego ministerstwa obrony w panice dzwonił do szefa jednostki chemicznej. Pytał o atak z użyciem gazu porażającego układ nerwowy, który zabił blisko tysiąc osób - pisze "Foreign Policy". Według magazynu, rozmowy podsłuchał amerykański wywiad i jest ona najważniejszym dowodem na to, że reżim Asada stoi za użyciem broni chemicznej w Syrii.