Na wolności wciąż pozostaje co najmniej jeden człowiek, który współpracował z porywaczami Krzysztofa Olewnika - wynika z analizy śledztwa, do której dotarł "Dziennik". Do dziś nie wiadomo, kto to jest, ale wiadomo, jakie zostawił za sobą ślady. To kilkadziesiąt połączeń z ulicznych telefonów na karty magnetyczne. W dodatku, mógł to być policjant.