Rosja nie nadąża z produkcją nowoczesnego sprzętu bojowego, dlatego sięga do zapasów pamiętających II wojnę światową. Czołgi T-55 - te, które wyjechały na ulice Budapesztu i Pragi, by tłumić demokratyczne zrywy kilkadziesiąt lat temu - raczej nie mają szans na otwartym polu w starciu z nowymi Leopardami czy Challengerami. Mogą jednak być użyte do obrony punktowej, jak przekonuje ekspert brytyjskiego Imperialnego Muzeum Wojny John Delaney.